się po zmienionych rysach jego twarzy jakiegoś gwałtownego wzruszenia, zatrzymała się.
Siadaj — rzekł opryskliwie. — Przedewszystkiem uzbrój się w odwagę, której będziesz potrzebowała.
Walentyna usiadła, spoglądając nań pełnym niepokoju wzrokiem. Mówił dalej:
— Czyś kochała męża, jakieś szła za niego?
— Czy go kochałam?...
— Zrozum mnie dobrze. Czy byłaś kochanką Rajmunda i czy w owej chwili, w której znalazłem go u stóp mej żony, chodziło mu o nią czy też o ciebie?
Na tak niespodziewane zapytanie, wstrząsnęło ją przeczucie jakiegoś nieszczęścia. Lica jej okryła śmiertelna bladość. Wyszeptała słów parę, próbując skłamać raz jeszcze, jak już dawniej skłamała... Varades ciągnął:
— Prawda, że nie? nie byłaś na tyle bezsilną, aby się oddać temu nikczemnikowi! Skłamałaś — chciałaś się poświęcić wiedząc, że był kochankiem mej żony?
Walentyna zadrżała.
— To niegodna potwarz, zawołała.
— Jakto, więc nie wiedziałaś o niczem? mówił Varades. Chciałaś ich wydostać z fałszywego położenia, aby tym sposobem skorzystać i połączyć się z człowiekiem, którego w skrytości kochałaś? Czy nie tak było? Był to czyn
Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/248
Ta strona została skorygowana.