Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/260

Ta strona została przepisana.

nie była weselszą, nigdy tak zadowoloną i piękną. Posiadała spryt szatański, a wdzięk anioła — okazując się już to potulną i bolejącą, już też kokietką. Pod osłoną skromnych i słodkich wyrazów ukrywała nieubłagany despotyzm. Przechadzka trwała dwie godziny. Marta uprzedziła kochanka, że wieczorem będzie na operze i że go oczekuje w swej loży. Wreszcie, gdy już promienie słońca zaczynały mniej dogrzewać i gdy zerwał się wiatr zimny, zapragnęła powrócić do domu. Pod wpływem jednak nowego kaprysu rzekła do Rajmunda:
— Odprowadź mnie.
— Narazimy się na niebezpieczeństwo rzekł możesz spotkać męża.
— To mi wszystko jedno! — zawołała Marta nikt nam nie zabroni pokazywać się razem.
Nie mówiąc nic więcej powiodła go w stronę Luxemburga. Przeszli w ogrodzie aleję Obserwatorjum i wyszli przez bramę przyległą fontannie Medecis. Za chwilę znaleźli się u bramy pałacu Varadesa. Podczas drogi Marta wymogła na Rajmundzie przyrzeczenie, że pozostanie z mą jeszcze godzinę, pragnęła zatrzymać go przy sobie jak tylko można najdłużej, aby okazać mu dowód uczucia.
Rajmund poddając się jej z rezygnacyją, postępował za nią do pałacu; lecz gdy mijali bramę, odźwierny zaszedł im drogę, a zakłopotany