Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/273

Ta strona została przepisana.

Będzie to jedyna moja zemsta, jaka ci przekazuję!
Walentyna słuchała w milczeniu, oburzona, lecz zarazem przejęta dlań litością. Sądziła, że dostał pomieszania zmysłów. Wiedziała, że w razie sprzeciwianiem się, może się powiększyć gniew jego; przytakiwała więc głową, zgadzając się na pozór na jego życzenie.
— A więc — rzekł — przyrzekasz, że mnie usłuchasz?
— Przyrzekam — odpowiedziała, lecz mam nadzieję, że polecenia pańskie będą niepotrzebne. Pan będziesz żył!
— Dobrze, dobrze, i ja mam nadzieję; jestem jednakże przezorny. Żałuję, że jej nie mogę wydziedziczyć. Na nieszczęście nie zawarłem intercyzy. Wyraźnie tego wymagała, a ja wierzyłem w jej bezinteresowność... Była mędrsza, niż sądziłem. Wiedziała, że w braku intercyzy, wszystko co posiadam do niej należeć będzie. Zwiedziony uczuciem przystałem. Przez całe życie człowiek popełnia szaleństwa. Pierwszem, było moje małżeństwo, następnie poszły i inne. Zresztą trudno dziś odrobić to, co się już stało. Odziedziczy po mnie wszystkie moje dobra, chyba, gdybym zdążył jeszcze spieniężyć je i rozdarować.
Zatrzymał się, oddychając z trudnością. Walentyna ze drżeniem przysłuchiwała się jego słowom