i nią, pozostanie trup jeden. Oto ten — dodała wskazując na ciało Varades’a. — A gdybyś nawet wśród upojeń szczęścia, o jakiem marzysz, zdołał to wspomnienie zagłuszyć, potrafię cię i tak dosięgnąć, gdyż ja tę twoją Walentynę... zabiję!
Podniosła w górę rękę, jak gdyby dla zadania ciosu, gdy nagle ujrzała przed sobą Walentynę.
— Zabij mnie pani, a skrócisz i tak niedługie już me życie; z zadanych przez was tylu ciosów, każdy był śmiertelnym.
Marta zmieszana schyliła głowę.
Przejęty wstydem i boleścią Rajmund, zbliżył się do żony, chcąc ją niejako za sobą pociągnąć. Walentyna mówiła dalej:
— Nie weźmiesz mi pani za złe, jeśli zabiorę z sobą męża. On do mnie należy, miejsce jego jest przy mnie, a obowiązek nakazuje mu przynajmniej oczy mi zamknąć. Lecz zabierając go, chcę pani oddać to, co do niej należy. Mąż pani przed śmiercią rozkazał mi zabrać do siebie jej syna, rozkazał wpajać weń nienawiść ku tobie. Zemsta taka nie jest mnie godną — pozostawiam go pani. Majątek, który oddał mi opiekun, również pozostawiam w jej rękach, gdyż nie chcę mieć nic z tego, co było pani własnością.
Przy tych słowach Walentyna położyła na stole otrzymane od Varades’a papiery, i poda-
Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/284
Ta strona została skorygowana.