Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/34

Ta strona została przepisana.

a skutki takiego ojcowstwa były by ciężarem dla jego kieszeni. Takie było pierwsze uczucie. Drugie złagodziło je cokolwiek. Oczom Varadesa ukazała się przeszłość. Przypomniał sobie wszystko, co członkowie rodziny Paulet’ów, zrobili dla jego rodziny.
Obraz pięknej kobiety, która tylko co widział, stanął mu przed oczyma. Przytem widok konającego ojca, dręczonego niepokojem, poruszył go do głębi i rzekł więc w te słowa:
— Bądź pan spokojny, pańską córkę będę uważał za swoją.
— Niech cię Bóg błogosławi! — zawołał Paulet w uniesieniu radości.
Natychmiast ją wezwał. Marta przybiegła. Jeśliby Varadesowi przyszła chętka żałować danej przed chwilą obietnicy, to obecność młodej dziewczyny pewno by usunęła jego wahanie. Doświadczył on znowu wrażenia, jakiego doznał znalazłszy się nagle przy niej przed chwilą. Pożerał ją oczyma, zdumiony, że jest tak czułym na czary piękności. Mimo jego wiedzy, miłość ze straszną gwałtownością weszła do serca jego, aby już nie wyjść ztamtąd.
Wśród niewysłowionego pomięszania, które nim owładnęło, usłyszał te słowa Paulet’a.
— Podziękuj twemu dobroczyńcy, Marto. Pan Varades zgadza się zastąpić ci ojca.
Zimna, nieczuła Marta, utkwiła głębokie spoj-