Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/69

Ta strona została skorygowana.

pracą. Zastała go siedzącym przy biurku, gdzie co rano przeglądał papiery, pisał listy i załatwiał interesy.
— Mam z panem do pomówienia — rzekła wchodząc.
Zauważyła że zbladł, a podnosząc się ze drżeniem, wyszeptał te słowa:
— Wejdź pani!... wejdź Marto. Czyś pani dobrze spała?
Ta nagła bladość, pomięszanie, a wreszcie i zapytanie jego, rozwiały niepewność młodej dziewczyny. Nie mogła dłużej wątpić, że płacz, który słyszała tej nocy, był płaczem Varades’a. Obawiał się widocznie, że jego postępowanie zostało odkryte i przypisywał ranną wizytę Marty jedynie prostej chęci poznania przyczyny zmartwienia, którego świadkiem była tej nocy. Tak rozumując, Marta weszła do pokoju, zamknęła za sobą drzwi, a stanąwszy przed Varades’em:
— Pragnę zasięgnąć pańskiej rady — rzekła. — Chcą mnie wydać zamąż... Co mam czynić?
Marta sądziła napewno, że tym zapytaniem wywoła wybuch; że Varades padając do jej nóg, wykrzyknie: „Odmów, bo ja cię kocham i proszę o rękę“.
Oczekiwanie jej zostało zawiedzione. Varades ze zdziwieniem spoglądał na nią. Wzruszenia już na nim znać nie było. Rzekł głosem spokojnym: