Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/88

Ta strona została przepisana.

ta, owładnięta nagle jakiemś smutnem przeczuciem.
— Moja matka umarła — odpowiedział zwolna Rajmund — umarła przed sześciu tygodniami.
Marta zasłoniła twarz rękami. Z jej oczu polały się gorące łzy, których powstrzymać ani ukryć nie była wstanie. Gdyby mogła widzieć wówczas ów wyraz wdzięczności, jaki się odbił na twarzy Rajmunda, zrozumiałaby, że jej współczucie nie było mu obojętne. Nareszcie podniosła głowę i proszącym wzrokiem zdała się pytać go o niektóre szczegóły tego bolesnego wypadku.
— Cios był nieprzewidziany — rzekł Bajmund. Pewnego wieczora moja matka położyła się spać skarżąc się na gwałtowny ból głowy. W trzy dni potem opanowała ją gorączkowa niemoc, podczas której powtarzała ciągle pani imię i moje. W przeciągu tygodnia żyć przestała.
— Żałuję pana bardzo — rzekła Marta głosem wzruszonym. — I cóż pan teraz pocznie?...
Nagle, jakby zawstydzona swem pytaniem, dodała: Przebacz mi pan; ja bardzo kochałam pańską matkę.
— Nie mam zamiaru obrażać się za współczucie, jakie pani mi okazujesz. Odpowiem pani bez wahania się. Matka moja zostawiła mi bardzo skromny fundusik, więc przyjąłem miejsce ajenta bankowego u jednego z moich przyjaciół.