Strona:PL A Daudet Na zgubnej drodze.djvu/99

Ta strona została przepisana.

dnąć. Marta pozostawała dlań ciągle tajemniczą, radując się w głębi duszy tą nieograniczoną władzą, jaką nad nim pozyskała. Będąc pewną swego szczęścia; przekonana, że jedno jej skinienie rzuci go do jej nóg — ociągała się pospieszyć pierwsza w jego objęcia. Była podobną w tym razie do owego smakosza, co długo pieści wzrokiem upragniony kąsek, zanim go się dotknie nareszcie.
Napozór nieczuła, pozwalała uwielbiać się i śledziła z rozkoszą za owem stopniowem wzrastaniem uczucia w sercu Rajmunda, pielęgnując je z równą potęgą w swem własnem sercu.
Pewnego wreszcie poranku obudziła się ze stanowczym zamiarem położenia końca tej sytuacyi i wypowiedzenia owego stanowczego słowa, które miało przynieść Rajmundowi najwyższe szczęście. Postanowiła jednak uczynić to nie pierwej, jak po wysłuchaniu jego serdecznych wyznań i przysiąg. Chciała z ust swego ukochanego posłyszeć czarowną mowę miłości — i dopiero mu na nią odpowiedzieć. Umyśliła pozostać milczącą aż do końca, udać nawet zdziwienie — zaczekać chwilę — żeby nareszcie wybuchnąć szalonem w końcu uniesieniem.
Niepewność jednak rezultatu tych obrachowań i przeczuć, z których sobie nie mogła zdać dokładnej sprawy, niepokoiły ją i zatruwały nie jedną chwilę obecnego jej szczęścia. Wiedziała,