Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/10

Ta strona została przepisana.

się, że przy tém uczuwa jakieś wewnętrzne zadowolenie — coś jakby rodzaj usprawiedliwienia się względem kobiety, która mu tak szczęśliwe zgotowała istnienie). Nie, ja dzisiaj będę śniadał po za domem, na placu Vendôme.
— Ach tak! u Naboba... rzekła piękna pani Jenkins, a w jéj głosie dawał się wyraźnie odczuć pewien respekt dla owéj postaci z tysiąca i jednéj nocy, która już przez cały miesiąc była w ustach całego Paryża; potem, po niejakiem wachaniu, dodała czule, cicho z po za owych ciężkich opon, jak gdyby tylko sam doktor miał usłyszeć:
— A nie zapomnij o tém, coś mi przyrzekł.
Musiało to być coś bardzo ważnego, co jej doktor przyrzekł, gdyż piękne jego czoło sfałdowało się, uśmiech zginął, a po rysach twarzy przebiegł wyraz twardéj, nieugiętości. Wszystko to wszakże chwilę tylko trwało; dla fizjognomii wziętego lekarza łoże chorego bogacza doskonałą jest szkołą hypokryzji. Z najuprzejmiejszym uśmiechem, pokazując przytém rząd białych zębów, odpowiedział:
— Kochana żono, co przyrzekłem, stanie się. Lecz teraz usuń się od okna i zamknij je, aby ci zimna mgła poranna nie zaszkodziła.
Mgła poranna była w istocie zimną, lecz przytém świeżą i wonną, a przytuliwszy się do szyb powozu, rzucała na rozwiniętą w rękach doktora gazetę jasny odblask światła. Tam, w ludnych, ściśnionych, czarnych częściach miasta, w owym handlowym i fabrycznym Paryżu nie ma takiéj mgły porannéj, osadzającéj się tylko w ulicach szerokich; wcześnie rozpoczęte życie, ciągłe jeżdżenie powózek wieśniaczych, omnibusów, nieznośnie turkocących wozów ciężarowych, szybko ją rozcięły, rozniosły, zniszczyły. Każdy przechodzący roznosi ją w wytartym paletocie, w wypłowiałym szalu, lub rozciera ją ordynarnemi rękawicami. Wsiąka ona w ziębnące bluzy, w deszczowe płaszcze