Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/101

Ta strona została przepisana.

dacje, lecz w owym straszliwym, zimnym i ciemnym miesiącu grudniu, w którym wydatki się wzmagać zwykły, o nową posadę bardzo trudno. Każdy czeka cierpliwie ze swemi zamiarami i zmianami pozycji do końca roku, do stycznia, aż atom wieczności, rokiem nazwany, przechyli się po za swą metę.
Wszędzie gdzie pan Joyeuse przedkładał swą prośbę, stygła na twarzach życzliwość i serdeczność, skoro się dowiedziano o celu, w jakim przybył.
— To pan już nie jesteś u Hemerlingue’a i Syna? Cóż to się stało takiego?
Biedny uniewinniał się wówczas złym humorem pryncypała, a chociaż złośliwość Hemerlingue’a ogólnie była znaną, zbywano go stereotypową odpowiedzią:
— Zgłoś się pan do nas po świętach.
Słowa te były jednakże wyrzeczone tak zimno, tak sztywnie, że Joyeuse odczuł w nich nieufność, a okoliczność ta — przy wzmagającéj się u niego lękliwości, i nieśmiałości — przygnębiła go do tego stopnia, że z bojaźnią chodził wywiadywać się i błagać o posadę, lub niezliczoną ilość razy chodził przed drzwiami niejednego banku, którego progu przecież przestąpić się nie odważył. Dopiero miłość dzieci i myśl o nich wpychała go niejako gwałtem. Ona także dodała mu sił w bieganiu po całym Paryżu, którego ulice i przedmieścia po kilkakroć nieraz dziennie mierzył, ufając niepewnym po większéj części doniesieniom kolegów o wolnéj posadzie — jak to n. p. miało miejsce w wielkiéj fabryce mąki kościanéj w Aubervillers, dokąd go przez trzy dni bezowocnie trudzono.
Lecz uzyskanie posady nie łatwą było rzeczą. Błąkał się wśród burzy i śniegów, tu i owdzie zastawał drzwi przed sobą zamknięte, pryncypałów nieobecnych lub nader zatrudnionych; wyczekiwał godzinami w przedpokojach, aby się w końcu przekonać o zwodniczości swych nadziei i na-