Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/110

Ta strona została przepisana.

A cóż teraz będzie, gdy wszystko od razu na jaw wyjdzie, teraz gdzie i fundusze zupełnie się już wyczerpały?! O czyż potrzeba mu było wysuwać się z krytykowaniem sprawy Tunisu? Albo czy nie powinien był przyjąć ofiarowanéj mu posady przy Kasie terytorjalnéj? Jakiem prawem mógł on wogóle propozycją tę odrzucić? Piękny mi to ojciec, który nawet nie umie się postarać o utrzymanie i spokój swojéj rodziny!..
I podczas gdy wpatrywał się w urocze twarzyczki swych córek, takie jeszcze rozpromienione, gdy spostrzegł ów błogi spokój rozlany w drogich rysach a tak kontrastujący z ponurą jego walką wewnętrzną, owładnął słabą jego naturą tak gwałtowny żal, że już wśród płaczu miał wybuchnąć ze zwierzeniem się z owych nieszczęść, gdy nagle — a tą razą w rzeczywistości — odezwał się dźwięk gwałtownie szarpniętego dzwonka. Całe towarzystwo spojrzało zdziwione po sobie.
Któżby to mógł być — wszakże to już tak późno?! Od śmierci matki żyła cała rodzina w odosobnieniu, z nikim prawie nie utrzymując stosunków. Nie był to przecież Andrzej, gdyż jako mile widziany gość nie dzwonił, lecz wchodził bez ceremonji po lekkiém zapukaniu we drzwi. Nareszcie po długiéj chwili oczekiwania i dłuższéj jeszcze indagacji w sieni, wprowadziła kucharka, która równocześnie z ową lampą wstąpiła w służbę u rodziny Joyeuse — zupełnie nieznanego młodego człowieka.
Przybysz stanął jak wryty na widok ugrupowanych około stołu panienek, wkrótce jednakże oprzytomniał i wytłumaczył cel swego przybycia.
Pragnął on nauczyć się buchhalterji, a jako biegłego w téj wiedzy wskazał mu pana Joyeuse wspólny ich znajomy poczciwy Passajou. Chciałby zaś gruntownie obznajomić się z prowadzeniem ksiąg, aby mógł być pomocnym swemu przyjacielowi w czuwaniu nad znacznemi kapita-