Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/112

Ta strona została przepisana.

zarumienił się pan Joyeuse. gdyż kwota odpowiadała w zupełności pensji dawniéj u Hemerlingue’a pobieranéj.
— O nie, szanowny panie, to za wiele — zawołał zawstydzony.
Lecz młody człowiek udał, że tego nie słyszy, uważając rzecz za ukończoną. Mimo tego jednakże przygryzł w zakopotaniu wargi, jak gdyby jeszcze miał coś nader nieprzyjemnego i trudnego do wypowiedzenia. Nareszcie przezwyciężywszy widocznie swą nieśmiałość, wyrzekł nagle:
— Pozostawiam panu zaraz honorarium za pierwszy miesiąc.
— Ależ panie łaskawy....
Młody człowiek upierał się przy swojém i przerwał:
— Rzecz to zupełnie naturalna, że ja panu nieznany dotąd płacę naprzód.
Widocznie musiał mu Passajou udzielić pewnych wskazówek; pan Joyeuse domyślił się tego i napróżno się silił na wypowiedzenie słów podzięki, tak był wzruszony. Wszakże darowano mu niemal życie, zapewniając utrzymanie na kilka miesięcy; w czasie tym będzie mógł sobie spokojnie wyszukać posadę, a ukochane jego pieszczoszki nie będą potrzebowały głodu cierpieć, a przedewszystkiém nie będą zmuszone zrezygnować na noworoczne podarki... O dobrotliwa Opatrzności!
— A więc w przyszłą środę, panie Joyeuse.
— Tak, panie — panie...
— Géry, Paweł do Géry.
Po rozłączeniu się byli obaj olśnieni, uradowani: jeden skutkiem niespodziewanego zjawienia się wybawcy, długi czarującym obrazem uczciwego i pracowitego pożycia rodzinnego, który tworzyły cztery urocze twarzyczki wraz z lezącemi na stole książkami, zeszytami i przyrządami do szycia.