Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/116

Ta strona została przepisana.

duzo poezji, i przywołuje na myśl długie, urocze wędrówki, miły spoczynek w cienistéj lasów dolinie, i zaspokojenie pragnienia orzeźwiającą wodą zdrojów i ruczajów — pod gołém niebem. Wyście jednakże całą tę poezją ochrzcili w właściwy wam sposób przezwiskiem, które jako wzgardy piętno pragniecie narzucić pewnéj nielicznéj klasie społeczeństwa. I któż ją tworzy? Oto kilkudziesięciu długowłosych, biednych nędzarzy, którzy w podartém obuwiu marzą o wolności i niezawisłości, którzy w ubogiéj swéj izdebce na piatém piętrze kuszą się — walcząc z głodem, odtworzyć szafir niebios, którzy wreszcie roją o ugruntowaniu wspaniałego ogniska rodzinnego właśnie w téj chwili, kiedy krople deszczu przeciekając przez sufit, zabagniają ich siedziby. Liczba tych idealizujących wpółwarjatów, którzy z wzgardy i niechęci ku niewolniczym konwencjonalnym formom społecznego towarzystwa, bez namysłu przeskoczyli okalające szranki, wymiera już dzisiaj zupełnie, Są to chyba resztki cygańskiego towarzystwa z czasów dawniejszych, z owych czasów, które nam opisuje Henryk Murger. Minęły one jednakże dzięki Bogu niepowrotnie; dzisiejsi nasi artyści robią już majątki i nie potrzebują wśród głodu i rozpaczy wlec nędznego żywota na poddaszach.
Cyganów takich nie braknie jednakże w innych sferach; w tak nazwaném modném towarzystwie jest ich pełno, a między pańskimi znajomymi, panie Jenkins, najwięcej. Ci cyganie nie noszą wprawdzie piętna nędzy na swém czole i nie wzbudzają przeto bezwarunkowéj nieufności, lecz ze względu na dwuznaczność i niepewność żródeł ich egzystencji, stoją niewątpliwie niżéj od tych biedaków, których pan przed chwilą z taką wzgardą wspomniałeś. O, gdyby można przejrzeć ile podłości i nikczemności kryje nieraz czarny frak, ten dla was nieodzowny a tak świetny w waszém przekonaniu strój!... Na balu