Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/129

Ta strona została przepisana.

między sobą różniące istoty życie wspólne. I przyznać należy, że diva-emerytka dla swéj ulubienicy nie małą uczyniła ofiarę, opuściwszy ciche Fontainebleau, aby się przesiedlić do Paryża, na którego samo wspomnienie dreszcze strachu ją przejmowały. Wszakże od czasu, kiedy jako tancerka, przepuściwszy poprzednio książęce niemal fortuny dla zadośćuczynienia swoim dziwacznym chimerom i fantazjom — zstąpiła z nieba swoich tryumfów i rojeń upojona blaskiem swéj apoteozy w szranki życia praktycznego — wszystkich dokładać musiała starań, aby utrzymać pozostałe resztki dawnéj świetności, gdyż niedoświadczoną wyzyskiwano w sposób bezwstydny na wszystkie strony.
Obecnie po przesiedleniu się do Felicji, wobec rozrzutnego systemu gospodarki, jaki z właściwą artystom pogardą mamony wprowadził i córce swéj wkorzenił stary Buys, uczuła że ciężar odpowiedzialności w znacznie spotęgowanym stopniu słabe jéj przygniata barki.
Oprócz tego musiała się do wielu innych niedogodności nawet ze szkodą zdrowia przyzwyczaić; nieznośnym był dla niéj n. p. nieustanny dym tytoniu, spływający w atelier z zaciętą dyskusją, z wolną niczém niekrępowaną wymianą myśli w jakąś dziwnie chaotyczną, szalenie wirującą mgłę, która ją regularnie migreny nabawiała. Większym jeszcze przestrachem przejmowały ją dwuznaczne dowcipy, których jako cudzoziemka bądź nie rozumiała, bądź też jako dawne bóstwo teatralne, przywykłe do przestarzałych komplimentów i grzeczności z czasów perukowych — nienawidziła.
Gdy uśmięchnięta siedziała w kąciku rotundy z robótką pończoszkową w ręku, lub gdy drepciła przez długą ulicę de Caillot aż do najbliższego targowiska na zakupno ze swą służącą, wówczas nie byłby nawet nikt przypuszczał, że poczciwa staruszka jest tą samą tancerką,