Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/13

Ta strona została przepisana.

wiodące. Poczciwy doktor miał już od roku wstęp do pałacu. mimo to i dziś jeszcze nie mógł się oprzeć pewnemu uczuciu radości, jakie za każdém do księcia przybyciem nim owładało.
Chociaż pan domu był najwyższym dygnitarzem cesarstwa, nie znachodziło się w apartamentach ani atomu owego biurokratycznego pyłu aktom urzędowym właściwego. Książę bowiem z góry oświadczył, iż wysoki urząd ministra i prezydenta rady państwa pod tym jedynie warunkiem przyjąć może, że mu wolno będzie mieszkać i nadal w swoim pałacu; w ministerjum przepędzał codziennie jednę do dwóch godzin, t. j. tyle czasu, ile go podpisanie najniezbędniejszych spraw wymagało, audjencyj udzielał w swojéj sypialni. Pomimo wczesnego poranku oczekiwało kilka poważnych osób wezwania na audjencją. Kilku prefektów z oficjalnemi bokobrodami, w tym przedpokoju nie tak dumnych już, jak po za murami pałacu w swoim departamencie, kilku małomównych sędziów z surowo-urzędową miną, kilka nadymających się wielkości finansowych i wreszcie kilku członków sejmu, po większéj części małomiejskich reprezentantów przemysłu fabrycznego, obok których dziwnie jakoś odbijała chuda postać wysoko się pnącego zastępcy prokuratora czy radcy prefektury, który w czarnym fraku i białym krawacie tu postawę pokornego suplikanta przybrał. Wszyscy ci panowie, stojąc lub siedząc wpatrzyli się z niemém a uporczywém oczekiwaniem w te wysokie podwoje, za któremi tronował ich los, mający wkrótce ku ich radości lub zawiedzeniu być rozstrzygniętym.
Wśród zazdrośnie ścigających go oczu, szedł Jenkins wprost ku szwajcarowi, który z żelazną akuratnością, z złotym łańcuchem na szyji tuż przy owych podwojach siedział i doktora z szacunkiem wprawdzie lecz także i z przymieszką pewnéj poufałości powitał.