Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/133

Ta strona została przepisana.

a potém Nabob, tak stateczny, tak brzydki zresztą mężczyzna! Przecież tu żadne nie grozi niebezpieczeństwo. Zresztą wiadomą każdemu jest rzeczą, że Felicja nigdy nikogo o radę nie pyta, lecz działa i postępuje podług własnéj swéj woli.
— Nie, nie! na to ja nigdy zezwolić niemogę!
Chodził wzdłuż i wszerz po pokoju, dysząc wściekłością, ale się jednak hamował.
Nareszcie wybuchnął.
— Bardzo nieprzyzwoicie! Rzecz niesłychana, żeby taką młodą panienkę pozostawiać sam na sam z mężczyzną!
Nie mógł się dość nadziwić dla czego Konstancja, osoba tak poważna, tak serjo, pozwoliła na coś podobnego.
— Jak to wygląda? krzyknął.
Podeszła dama patrzyła na mówiącego wzrokiem osłupiałym. Wszak Felicja nie podobna do innych, nie jest przecież dziewczyną lekkomyślną. A wreszcie cóż w tém niebezpiecznego, że rozmawiała z Nabobem, człowiekiem surowym a do tego niesłychanie brzydkim. Jenkins nakaniec powinien był wiedzieć, że Felicja nie przyjmuje niczyjéj rady, że zwykle własnym kieruje się rozsądkiem.
— Nie, nie, to niepodobna; pobłażać temu nie można, rzekł Irlandczyk.
I przy tych słowach, niezwracając zgoła uwagi na starą baletnicę, która podniósłszy w górę ręce wzywała, niebo na świadka swéj niewinności, skierował się ku pracowni. Zamiast jednak tam wejść, uchylił tylko drzwi, i zajrzał do środka, podniósłszy zlekka portjerę; widział więc doskonale postawę pozującego Naboba, jakkolwiek pracownia była dość obszerną. é Jansoulet bez krawatu, z rozpiętą kamizelką, mówił półgłosem, ale z pewnym, gorączkowym zapałem.
Felicja odpowiadała śmiejąc się wesoło.
Posiedzenie jednm słowem było bardzo ożywione.