Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/137

Ta strona została przepisana.

sze, najszlachetniejsze, najdostojniejsze. Ten biedny Gery, pożera cię wzrokiem, nie zwracasz nań najmniejszej uwagi. Książe Mora, nie zdołał zdobyć nawet twojego spojrzenia. A tymczasem ten człowiek pospolity, ta bezduszna istota, który nie myśli o tobie, który nad miłość przenosi inne o wiele mniéj szlachetne uczucie... Widziałaś, że odszedł chłodny, że oddalił się obojętny... Jaki cel tej przyjaźni? Czego żądasz od niego?
— Żądam, aby się ze mną ożenił! Oto wszystko.
Obojętnie, tonem chłodnym, bez uniesienia opowiedziała mu o innych zamiarach i projektach. Mówiła mu o życiu jakie wiedzie, o nadziejach, których się już oddawna wyrzekła. Daléj dodała, że lubi przepych i zbytek, że ma wielkie wydatki, że przywykła już do tego dziwnego stanu, że przywykniecie to zrosło się z jéj naturą. Że wszystko to wkrótce ją i tę dobrą Cremnitz, doprowadzi do nędzy, że ratować się musi, bo inaczej wszystko się wkrótce skończy.
— Przestań, rzekł Jenkins. Przecież ja tu jestem.
— O nie! nie! Potrzebuję męża, któryby mię bronił od innych, i odemnie samej; któregobym szanowała i obawiała się razem; człowieka, któryby jednym ruchem, jednem słowem mógł mię strącić w otchłań, gdy życie stanie mi się nieznośnym ciężarem, jednem słowem potrzebuję kogoś, któryby mię kochał, gdy będę zajęta pracą; człowieka, któryby oswobodził moją biedną starą wróżkę, od posterunku, na jakim czuwa tracąc siły... Ten, którego przed chwilą widziałeś, przypada do mojego gustu. Jest szkaradnym ale ma wyraz dobroci w swej twarzy; wreszcie jest bajecznie bogatym, a majątek tak olbrzymy sprawia zawsze pewną przyjemność. Wiem bardzo dobrze, że w życiu jego była jakaś plama,