Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/148

Ta strona została przepisana.

na długim szezlągu, z dymiącą, wonną cygaretką, z głową w tył odrzuconą, otoczoną gromadą papierów, stosami kajetów rozmaitej wielkości i kształtu; były to owe nieszczęśliwe rękopisy a Cabassu zaopatrzony w wielki niebieski ołówek czytał doniosłym głosem płody i twory nieznanych autorów lub elukubracye dramatyczne, kreśląc nielitościwie to, co mu się nie podobało, lub też mazał całe zdania, gdy grymaśnej damie zdawały się niestosowne.
— Nie przeszkadzam wam wcale — mówił wówczas Nabob, przesuwający się cicho na palcach.
Następnie słuchał, czasami dawał znak potwierdzający głową, spoglądając z uwielbieniem w oblicze swej adorowanej małżonki:
— Godna podziwu kobieta! — szeptał sam do siebie. Biedny człowek. Nigdy nie słyszał o literaturze, a tu nagle w owej żonie, w tej uroczej pannie Afebin, odnajduje geniusz potężny, osobę wyższą, obdarzoną nadziemskiem prawie natchnieniem!
— Posiada przeczucie sztuki, — mówił Cardailhac, obdarzona instynktem teatralnym, ale za to, brak jej zgoła macierzyńskiego instynktu. Nigdy też zgoła nie zajmowała się dziećmi, powierzając je obcym, płatnym rękom, a kiedy przyprowadzano je do niej raz na miesiąc, ograniczała się na podaniu do ucałowania swej twarzy, lub ręki, otoczona nieprzebitemi kłębami dymu; nigdy zgoła nie pytała się jak z nimi postępują, czy znajdują odpowiednią opiekę, nie troszczyła się o ich zdrowie. Rzecz szczególna, gdyż wedle praw natury, fizyczne zdrowie dzieci łączy się zawsze tajemniczym węzłem z uczuciem macierzyństwa w kobiecie, w matce przywiązanej do swego potomstwa, do dzieci, którym sama dała życie.
Było ich troje, a mianowicie trzech chłopców, niezgrabnych i apatycznych, mających jedenaście, dzie-