Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/15

Ta strona została przepisana.

licji Ruys, za którego wykonanie artystka na ostatniéj wystawie medalem pierwszéj klasy zaszczycona została.
— No, jak się masz, najlepszy panie Jenkins, zapytał prezydent ministrów i przystąpił do doktora, podczas gdy garderobier zbierał na wszystkich fotelach porozrzucane swoje modele.
— A jakże ze zdrowiem pańskiém, kochany książę?... Wczoraj w Varietes byłeś książę trochę bladym.
— Co pan mówisz! Byłem zdrowszym niż kiedykolwiek... pańskie perły działają jak wszyscy djabli... Czuję znowu w sobie siłę, rzeźwość... nie do uwierzenia, jeżeli się rozważy jak wątłego byłem zdrowia jeszcze przed półrokiem...
Tymczasem przyłożył Jenkins, nie mówiąc ani słowa, wielką swą głowę do piersi Ekscelencji, właśnie w tém miejscu, gdzie u śmiertelników serce bić zwykło i nadsłuchiwał przez chwilę, książę zaś mówił daléj swym urywanym, charakterystycznym tonem:
— Któżto był wczoraj w pańskiéj loży — ów wysoki człowiek, z ciemną twarzą tatara, który się tak głośno śmiał?
— To był Nabob, bohatyr dnia, osławiony Jansoulet.
— Że mi też to zaraz na myśl nie wpadło... przecież wszystkie lornety skierowały się na niego, a aktorki ze sceny już tylko jego kokietowały. Więc pan się z nim znasz, doktorze. Cóż to właściwie za człowiek?
— Rzeczywiście znamy się... jak pacjent z lekarzem... Ślicznie dziękuję, kochany książę, jestem już spokojnym: serce uderza normalnie... Nie przyzwyczajony do naszego klimatu, zachorował, gdy tu przed miesiącem przybył... wówczas to kazał mnie przywołać i odtąd zaszczyca mnie swoją przyjaźnią. Wiem o nim tylko tyle, że w służbie Beya Tunisu kolosalny zebrał majątek, że jest dobrodusznego szlachetnego usposobienia, w celach filantropijnych...
— U Beya Tunisu? przerwał książę — który się wcale