Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/150

Ta strona została przepisana.

Bompaia’a; Bompain’a nieodstępnego, koniecznego w każdej wycieczce młodziutkich elewów; on to prowadził ich na pola Elizejskie, on przygotowywał dla nich gonitwy, on urządzał małe libacje i przyjęcia, na których dużo palono cygaret a więcej jeszcze podobno wychylano kieliszków i szklanek. Powracali też nieraz bardzo słabi, ledwie trzymający się na nogach, upici jak ludzie dojrzali.
Jansoulet lubił tych malców, szczególniej młodszego, gdyż ten przypominał mu owo miłą laleczkę jeżdżącą w wielkiej karecie, ową dawniejszą uroczą pannę Afebin.
Chociaż z drugiej strony ojciec zapominał, że dziecko w pewnym wieku, potrzebuje koniecznie opieki matki; że nie zastąpią jej ani wielce sławni krawcy, ani nauczyciele istotnie wykształceni, ani pensjonaty urządzane z szykiem; nic zgoła nie zastąpi tej ręki macierzyńskiej, bacznej, starannej, nic nie nagrodzi ciepła rodziny, której jedynem ogniskiem, jedynym opiekunem, jest, była i będzie... matka!
Ojciec tego dać im nie mógł, on, co był taki zajęty, rozrywany, proszony i angażowany na wszystkie strony.
Tysiące spraw trzymało go zdała od domu.
Oto zaprojektowano tak zwaną kasę terytorialną. Nabob musiał koniecznie należeć do rady; — potrzeba było zainstalować otwarcie galeryi obrazów; i to się bez niego nie obeszło; w Tattersalu przygotowano wyścigi konne; i tu również Nabob okazał się niezbędnym, koniecznym; tak więc całe dni spędzał pośród akcjonarjuszów, antreprenerów, jokejów, wyścigowców, kupców, osobliwości; — jednem słowem, musiałby się podwoić lub potroić w własnej osobie, gdyby chciał godnie odpowiedzieć obowiązkom prawdziwego paryżanina.