Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/176

Ta strona została przepisana.

młodego człowieka, uważał za pewną przesadę. Wszakże lekcje szły jak nie można lepiej, wykład był wyśmienity, jasny, zrozumiały. Profesor prowadził je z tak znakomitą metodą, że niepodobna mu było oderwać się, jakkolwiek profesor miał też i swoją wadę, zbytniego gestykulowania i podskakiwania w czasie uczenia.
Po za tem wszystkiem profesor był istotnie pełen inteligencji, cierpliwy i wyrozumiały.
Wykład stawiał młodego chłopca na punkcie orjentowania się zupełnego, w tym chaosie ksiąg handlowych, rachunków i obliczeń.
Pewnego wieczora, o godzinie dziewiątej, w chwili, kiedy młodzieniec powstał, zabierając się do odejścia, p. Joyeuse zapytał go, czyby nie raczył wziąść udziału w familijnem zebraniu, a mianowicie czy nie przyjmie szklanki herbaty w gronie rodziny. Była to jedyna słabość pani Joyeuse, urodzonej w domu Saint-Amand, która niegdyś przyjmowała zawsze grono przyjaciół i znajomych we czwartki.
Od chwili jej śmierci wieczorki te ustały zupełnie, ze zmianą fortuny, rozbiegli się też i dawni przyjaciele i znajomi.
Paweł przyjął zaproszenie wielce uradowany. Pan Joyeuse otwierając tedy drzwi zawołał:
— Babuniu! Dały się słyszeć szybkie kroki w kurytarzu i nagle ukazała się młoda twarzyczka, najwyżej dwudziestoletnia, otoczona kędziorami ciemnych włosów, niby aureolą piękności.
Géry nadzwyczaj zdumiony patrzył na pana Joyeuse.
— Babunia? — zapytał.
— Tak jest; jest to imię nadane jej od wczesnego dzieciństwa. Ubierała się zawsze w kapelusze najbardziej poważne, zawsze przedstawiała się jako