która jednak nie przynosiła mu wielkich zysków. Amatorów fotografowania się było bardzo niewielu, przechodzący nie zwracali zgoła uwagi ani na olbrzymie szyldy, ani na wystawę. Dla wprawy ręki, a głównie dla wypróbowania nowo sprowadzonego przyrządu, jut po raz setny rozpoczynał każdej niedzieli fotografowanie rodziny Joyeuse. Żył z nią też w harmonii prawdziwie braterskiej. Na usprawiedliwienie niezbyt świetnych interesów na fotografowaniu, wynajdywał rozmaite powody i przyczyny, a głównie skarżył się na brak ogólnego poczucia piękna i tej koniecznej, wrodzonej u ludzi chęci uwiecznienia swych rysów.
— Skoro ukończę moją sztukę i gdy nareszcie Revolte (imię sztuki), ujrzy światło kinkietów na scenie, wszystko pójdzie jak należy.
— Rzecz godna podziwu — odezwała się najmłodsza córka p. Joyeuse, dzieweczka około lat dwunastu, — jak ludzie mało zwracają uwagi na tak piękną wystawę na balkonie przed atelier.
— Chociaż — dodała Eliza — ulica jest bardzo uczęszczaną.
— Ach gdyby to było na Bulwarze Włoskim! zauważył pan Joyeuse głęboko zamyślony, a bujna jego wyobraźnia poczęła wnet malować świetne, pełne wspaniałości obrazy. — W oka mgnieniu widział on swego przyjaciela zajmującego pyszne atelier na bulwarze, zarabiającego codziennie ogromne sumy, ale wydającego przytem na utrzymanie tak wiele, że w przeciągu kilku miesięcy bankrutuje i doprowadza do konkursu.
Pomimo, że te marzenia pana profesora, półgłosem wypowiedziane, śmiech ogólny wywołały, wyrażono przecież, że ulica św. Ferdynanda, jakkolwiek nie tak wspaniała, daje więcej rękojmi powodzenia niż Bulwar Włoski. Co najważniejsza, ulica ta dotyka Lasku
Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/179
Ta strona została skorygowana.