Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/181

Ta strona została przepisana.

gdyż wszystko co czyni, radby czynić akuratnie i systematycznie. Już ukończyli wszyscy swoje filiżanki, a pan Joyeuse dopiero dopija.
Dziewczęta zasiadły naokoło z robotą.
Widać rozmaite koszyczki z robótkami kobiecemi, różne rodzaje włóczek, rozmaite części pozaczynanych dywanów, obrusów, serwetek, o barwach jaskrawych, jasnych. Każda z pracownic nachyla się nad robotą.
Paweł był tym widokiem zachwycony. Pierwszy wieczór tego rodzaju przepędził w Paryżu; przypomniał mu on inny, dawniejszy. Myśl młodzieńca ukołysała się wspomnieniem daleko słodszem, wspomnieniem o znanym dobrze gwarze głosów, któremu towarzyszył szelest szycia i dźwięk kładzionych na stoliku nożyczek; widział on jak na jawie drogie twarze osób na zawsze już znikłe, osób zgromadzonych w gronie familijnem około stolika przy blasku lampy.
Wszystko to, niestety! minęło jak mgła poranku, jak senne widzenie.
Wszedłszy raz w towarzystwo tej rodziny tak serdecznej, nie miał zamiaru rozstać się z nią kiedyś; brał lekcje w obecności młodych dziewcząt i ośmielał się nawet prowadzić z nimi rozmowę, gdy profesor, człowiek ze wszech miar poczciwy, zamykał swą wielką księgę. Tutaj wszystko oddychało spokojem, ciszą, jakiej niedawało życie gwarne, jakie prowadził Nabob.
Tutaj też, w tej atmosferze pełnej uczciwości i prostoty zaczerpywał siłę i spokój i starał się zabliźnić rany, jakie mu niegdyś zadała ręka więcej obojętna lub okrutna.
„Jedne kobiety mię nienawidzą, drugie kochają. Ta jednak, która mi wyrządziła najwięcej złego, nigdy nic nie miała dla mnie, ani nienawiści, ani miłości“.