wszystkiem czego doświadczyła, że byłoby to dla niej ckliwem rozpoczynać na nowo jakieś sercowe sprawy.
Rzeczywiście Felicja umierała z nudów.
Jedynie tylko jej ulubiona sztuka to jest rzeźba, cokolwiek ją była zdolna rozerwać, przenieść w kraj marzeń i niepochwyconych nigdy uroków i czarów; zapadała ona też często w ten stan półsnu rozkosznego i budziła się jeszcze bardziej znużona życiem Porównywała się sama do tych rybitew oceanu, których blask przezroczysty tak żywy w czystem świeżem powietrzu i pośród ruchu fał morskich, niknie i zamiera na brzegach w małych kałużach galaretowatych.
Podczas chwil wolnych od artystycznych zajęć, czyli w tych godzinach koniecznego spoczynku, w których myśl zmusza rękę do wypuszczenia z palców zbyt ciężkiego niby rylca. Felicja, pozbawiona moralnej strony swego umysłu, stawała się nieznośną, zgryźliwą, nieprzystępną, rozdrażnioną, milczącą; konieczne to następstwo zbytniego skąpstwa w objawianiu swych myśli, lub też marnotrawstwa niepotrzebnego sił umysłu.
Gdy jej zachowanie się wywoływało łzy w oczach wszystkich tych, którzy ją kochali, Felicja szukała wspomnień smutnych, bolesnych, lub niepokojów denerwujących, aby tym sposobem doznać pewnej brutalnej sensacji, pewnego podrażnienia, które ją jeszcze bardziej nużyło. Tym sposobem wszystko co ją otaczało, przepełnione było naraz dziwnym stanem jej umysłu. Ziewała straszliwie wówczas, nazywając to: „krzykiem szakala w pustyni“, i niejednokrotnie zmuszała dobrą Crenmitz do przerwania swej otrętwiałości. Biedna kobieta w takich razach bladła zwykle jak chusta.
Biedna Felicja!
Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/183
Ta strona została skorygowana.