Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/184

Ta strona została przepisana.

Rzeczywiście życie to i świat stały się dlań prawdziwą pustynią; gdyby sztuka nie nadawała jej jakich choćby najmniejszych środków rozrywki umysłowej, środków do wytworzenia zjawisk złudnych, w których kochała się jak młoda 20-letnia dziewczyna, to znowu kaprysiła jak księżniczka, lub wreszcie czuła się pogrzebioną pod gorącym piaskiem puszczy, istniejącej jedynie w jej chorobliwiej fantazji.
Paweł odczuwał to nicestwo moralne, chciał się obronić przeciwko niemu, uwolnić od niego, ale coś go powstrzymywało, coś ciągnęło, jak ciężki łańcuch do dołu; pomimo niepochlebnych wieści, jakie dobiegały do jego uszu, pomimo dziwnych zachcianek i dziwactw tej osobliwej istoty, pozostawał przy niej, nie obawiając się wcale wybuchów miłosnych, gdyż w tym stanie umysłu był raczej podobnym do człowieka niezbyt silnej wiary, a raczej do wierzącego, który z rozpaczy ograniczył się na uwielbianiu i adorowaniu świętych obrazów.
Ucieczką, miejscem schronienia dla niego była dzielnica oddalona, w której wicher swobodnie bujał nie poruszając jednak płomieni gazowych latarń, tym przybytkiem spokoju i otrzeźwienia się była dlań rodzina, której przewodniczyła „Babunia“.
O ta nie nudziła się wcale, nigdy nie wydawała krzyku: „szakala na puszczy“. Jej życie było wypełnione bardzo dobrze. Krzepienie odwagi ojca, podtrzymywanie jego projektów i zamiarów, kształcenie dziatwy, wszystkie jednem słowem ciężary matki, zajętej losem swych dzieci, począwszy od wczesnego ranka aż do późnej nocy i oddanej rodzinie z zupełnem poświęceniem, nieznużonej i niezrażającej się niczem.
Smutna, pozycja a tak wygodna i korzystna dla egoizmu ludzkości, która tym sposobem uwolniona