Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/195

Ta strona została przepisana.

— To moja matka, i młody człowiek dodał nastąpnie zniżonym głosem:
— Pani Maranne owdowiawszy wyszła powtórnie za mąż, za doktora Jenkins’a. Pan jesteś zdumiony, nie prawdaż, widząc mię w tej biedzie, gdy moi rodzice żyją w zbytku? Ale nie wiesz zapewne, że rodzina nieraz grupuje około jednego stolika osoby różnych charakterów. Mój ojczym i ja nie możemy żadną miarą porozumieć się ze sobą... On chciał zrobić ze mnie medyka, gdy ja, mam tylko jedyne upodobanie w literaturze. Otóż tedy, dla uniknienia niepotrzebnych sprzeczek i rozpraw w tym względzie, co moją matkę niesłychanie zawsze zasmucało, uważałem za konieczne opuścić dom i samemu puścić się na drogę życia, zrzekając się wszelkiej pomocy i opieki. Smutna historja. Brakło fuuduszów! Cała fortuna moja, to jej portret. Należało koniecznie wynaleść środki utrzymania się a pan nie wiesz jak to trudno, dla osób podobnie wychowanych jak my. Powiem panu, że ze wszystkich środków, pozostał mi tylko jeden, to zabawka piórem i fotografia, która ma mi dostarczać potrzebnej sumy na utrzymanie. Posiadając nieco oszczędzonych pieniędzy, zakupiłem potrzebne w tym względzie przyrządy i wyprowadziłem się na brzeg miasta. Między nami mówiąc nie spodziewam się nigdy, aby zajęcie się fotografią dało mi świetny dochód, a początki są zbyt trudne! Nie przyszedł zgoła nikt, chyba czasami jaki zbłąkany przechodzień, z grymasu lub ciekawości, kazał uwiecznić swe rysy.
Jednego dnia, z samego jeszcze początku, pojawiła się para nowozaślubionych; panna młoda cala w bieli, pan młody w kamizelce takiej, jak oto tu pan widzisz. Cały orszak weselny w białych rękawiczkach i krawatkach, w czarnych frakach. Myślałem że oszaleję.