Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/196

Ta strona została przepisana.

Próbowałem po razy kilkanaście, i zdawało mi się, że nie podobna będzie przenieść na papier całego grona w czarnych i białych kolorach. Nareszcie dokończyłem. Orszak wyszedł ztąd dopiero późnym wieczorem.
Podczas, kiedy André opowiadał mu o smutnej doli swego życia, z uśmiechem na ustach, Paweł przypomniał sobie jak raz na wychodnem Felicja opowiadała Jenkinsowi o cyganach, a mianowicie o ich szczególnem zamiłowaniu do życia pełnego trudów i przykrości wszelkiego rodzaju; przypomniał też sobie równie i rozmowę z Aliną, unoszącą się nad ukochanym dla niej Paryżem, którego on nie znał wcale zawsze jednak żywił przekonanie, że stolica Francji jest miastem rozpusty i bezprawia; tymczasem pokazało się, że w wielkich grodach, jak w wielkich ruinach znajdują się zawsze tajemnicze zakątki, dające schronienie nieznanemu heroizmowi i iluzjom życia.
Wrażenia te odczuwał już w domu państwa Joyeuse, przy lampie oświetlającej stół i rodzinę przynim siedzącą. W skromnym pokoiku, wieleż było obrazów poświęceń i ofiar. A wreszcie ta Babunia, ta Alina, jakże wyrosła po nad wszystkie swoje rówieśniczki. Tu również, w czterech ścianach mieszkania poety i fotografa rozgrywał się straszny, bohaterski dramat, walki o byt. Opowiadanie Maranne chwyciło go za serce. Czyliż nie było to bohaterstwo wyczekiwać na kaprysy losu, rachować na traf... Jeżeli grać będą moją sztukę Revolte wszystko będzie ukończone jak należy. Revolte da mi szczęśliwe życie, pozwoli mi poślubić ukochaną kobietę! powtarzał nieustannie André.
Wyrazom tym poety towarzyszył uśmiech szczęścia, pełen nadziei, lub jakby żartował ze siebie, ażeby tym sposobem uprzedzić innych i pozbawić prawa szydzenia z nie urzeczywistnionych nigdy pragnień.