Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/200

Ta strona została przepisana.

cznie z ust wymknęły, i wychodząc z posiedzenia wyrzekł do mnie głosem życzliwym, prawie przyjacielskim:
— Passajon! zostaniesz na miejscu!
Można sobie wyobrazić moją radość, można dorozumieć się łatwo, żem się starał panu prezesowi okazać całą moją wdzięczność! Pomyślcie tylko panowie! Już właśnie miałem zamiar — zabrawszy te parę groszy, com je sobie uzbierał, a których zapewne nie uzbieram więcej — pójść, gdzie na wieś, choćby do małej krainy Monthbars, i tam w pocie czoła uprawiać kawałek gruntu, co mi pozostał jeszcze po rodzicach. Uważałem to sobie jednak za pewną hańbę i za poniżenie! Trudno bowiem mnie, com widywał ministrów, com znał cały nasz świat bankierski, wszystkich bogatych panów i paniczów, iść trudzie się grzebaniem w ziemi nad zdobyciem kwoty potrzebnej dla utrzymania życia. Aż mnie dreszcze przechodzą na to wspomnienie. Ale los niechciał poniżyć Passajon’a, bo oto utrzymałem się przy pysznej i znakomitej posadzie. Moja garderoba została odnowiona. a moje oszczędności, które zachowawszy w bocznej kieszeni mego surduta, codziennie, co godzina prawie rachowałem, powierzyłem do depozytu panu prezesowi. Ten mi zaś najsolenniej przyrzekł, że je w krótkim czasie podwoi a może nawet potroi.
Sądzę, że w tym razie mogę mu najzupełniej zaufać.
I skończyło się wszystko, jak należy, nie ma obawy o przyszłość.
Wszelkie możliwe obawy, instytucji dotyczące, znikły wobec imienia, jakie wymawiają wszystkie usta mieszkańców Paryża, wszystkie zarządy różnych przedsiębiorstw, wszystkie kantory i banki, na bulwarach, na ulicach i na przedmieściach: Nabob wszedł do