Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/204

Ta strona została przepisana.

wej twarzy z faworytkami w kształcie kotletów, wyszedł naprzeciwko sam i rzekł z ukłonem.
— Bądź nam pozdrowiony, panie Passajon i wziąwszy mi z ręki kaszkiet okryty galonami i wyszyciami ze srebra, jaki zachowałem przy sobie przy wejściu, wedle przyjętego ogólnie zwyczaju, oddał go wielkiemu, olbrzymiemu negrowi w liberji o kolorach jaskrawych na tle złotem!
— Masz. rzekł — Lakdarze; powieś na gwoździu, przyczem uderzył go żartobliwie dosyć silnie po grzbiecie.
Śmiano się z wesołego pana Noela a nareszcie zawiązała się przyjacielska pogadanka.
Wyśmienity człowiek ten p. Noel, z tym swoim akcentem południowym, z rezolutnością prawdziwego paryżanina, z mocno okrągłym już brzuszkiem i prostotą ruchów i obejścia się z osobami dystyngowanemi.
Patrząc na niego przypomniałem sobie Naboba, choć mu Noel nie dorównywał w elegancji manier i giestów.
Zauważyłem na tym właśnie wieczorku szczególne podobieństwo, jakie zachodzi między kamerdynerami a ich panami, którzy przestając nieustannie z nimi, mimowoli nabierają tych samych ruchów, tych samych wad i przymiotów, jakie widzą w swoich zwierzchnikach, — postawa bogaczów lub ruchy swobodne utracyuszów łatwo dadzą się naśladować. Nic więc dziwnego, że wynaleziono przysłowie: jaki pan taki kram bo tak jest w rzeczywistości.
Otóż p. Francis w nieustannym prostowaniu się, w nieustannem prezentowaniu swego gorsu od koszuli ozdobionej złoconemi zapinkami, w wyciąganiu do góry ręki, aby tym sposobem okazać mankiety i tkwiące w nich guzy z prawdziwego brytaniku, był dla mnie rzeczywistym manekinem, urobionym na wzór pana