Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/208

Ta strona została przepisana.

kółka, ale ma się rozumieć z osób odpowiednich, w którem bawiłem się wesoło i rozmawiałem z zupełnem zaufaniem i swobodą.
Aż do końca wieczorku nie słyszałem ani jednej plotki, ani jednej obmowy, jak to się praktykuje między osobami wysokiego stanu i pochodzenia, a nawet zauważyłem, że groom od pana Bois-l’Héry daleko był grzeczniejszym i lepiej wychowanym, niż jego pan.
P. Noel ożywiał głównie zebranie, udzielając na wszystkie strony odpowiedzi. On jeden tylko nie obawiał się wcale nazywania rzeczy po nazwisku. Przechodząc, wyrzekł bardzo donośnym głosem do pana Francis:
— Co powiesz Francis, ta twoja niemłoda pomywaczka znowu nam zabrała trochę marchwi.
A kiedy tenże oburzał się widocznie tem podejrzeniem, dodał:
— Nic nie szkodzi, nie obawiam się już wcale jej wizyt, bo schowek jest mocno zamknięty.
W tym też czasie opowiedział nam o sławnej sprawie pożyczki 15 milionów przez Naboba, o czem wyżej mówiłem.
Nie widząc żadnego przygotowania do kolacji, jaką zapowiadała karta z zaproszeniem, wyraziłem obawę, mówiąc do jednej z moich młodych siostrzenic.
— Dlaczego dotąd nie podają kolacji?
— Czekają na pana Louis.
— Kto to taki?
— Jak to, wujaszek nie zna pana Louis, który jest kamerdynerem u księcia Mora?
Powiadomiono mię przytem, że to osoba niezmiernie wpływowa, której protekcji prefekci, senatorowie, nawet ministrowie poszukują jeden przez drugiego, co kosztuje ich dość sporo. To też ów pan, pobiera-