Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/211

Ta strona została przepisana.

ków! Zapytaj Noëla czy kłamię? U pani w pokojach leżą stosy nieprzeliczone bielizny wszelkiego rodzaju, suknie i odzież; rzucone są też, na chybił trafił, gromady drogich kamieni i pereł, które się depcą nogami. Ale poczekaj, słyszę coś. Już ja dopiekę jak należy temu paniczowi.
Domyśliłem się z rozmowy, że chodziło o młodego sekretarza Naboba, Pawła Géry, który przychodził bardzo często do kasy terytorjalnej i lubił przewracać w księgach. Młodzieniec bardzo grzeczny, ale jednak dumny i surowy dla tych, którzy nie umieli go należycie ocenić. Przy stole całe towarzystwo oświadczyło się przeciwko niemu. Nawet p. Louis rozpoczął pogadankę tonem surowym i z wielkim naciskiem na każdym wyrazie:
— U nas, mój kochany panie Barreau, kucharz miał także podobne zajście z naczelnikiem gabinetu jego Ekscellencji, który poczynił pewne notatki na rachunkach, posądzając go o zbyteczne wydatki. Kucharz mocno tem oburzony, tak jak stał, zawinąwszy tylko fartuch przez uszanowanie dla księcia, poszedł wprost na skargę i rzekł:
Niech wasza Excellencja teraz wybiera, albo ja zostanę albo pan buchalter.
Książe na chwilę nawet nie zawachał się. Naczelników gabinetu można znaleść tylu ilu się zapragnie, gdy dobry kucharz jest rzadkim skarbem. My wszyscy dobrze o tem wiemy. W całym Paryżu jest ich tylko czterech!. Do tych zaliczam i pana, panie Barreau. Wypowiedziano miejsce panu naczelnikowi gabinetu, wyrobiono mu posadę prefekta pierwszej klasy, aby jako tako pocieszyć po utraconej posadzie, a zatrzymano naszego kucharza podwyższywszy mu płacę z powodu doznanej niesłusznie nieprzyjemności.
— Otóż tak to rozumiem! odezwał się pan Bar-