Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/214

Ta strona została przepisana.

Opowiadanie wywołało śmiech serdeczny gości i zarazem zatarło nieprzyjemne wrażenie poprzedniego sporu. Jakoż w końcu, gdy nieco rozwiązało języki, rozpoczęły się rozmowy bardzo ożywione, i każdy oparłszy się łokciem na stole, rozprawiał o swoim panu lub pani, o miejscu, jakie zajmował i rozmaitych scenach domowych, jakich był mimowolnym świadkiem. Nasłuchałem się dziwnych awantur i wypadków do syta. Naturalnie i ja też zrobiłem pewien efekt opowiedziawszy moją historją o kasie, której używałem za szafarnię, to jest za tych czasów, kiedy była zupełnie próżną, a ja tam chowałem niedojedzone potrawy. Wywołał równie ogólny śmiech wypadek z naszym kasjerem, który po dwakroć kazał przerabiać zamki, jakby w kasie pomieszczono skarby banku francuskiego. P. Louis niezmiernie był zachwycony mojem opowiadaniem. Jeszcze ubawiliśmy się lepiej, skoro mały Bois-l’Hery zaczął opowiadać sceny domowe między obu państwem...
Margrabia i margrabina Bois-l’Hery mieszkali na drugiem piętrze, na bulwarze Haussmanna. Urządzenie mieszkania jakby w pałacu Tuilleries, ściany pokryte makatami jedwabnymi koloru błękitnego, chińszczyzna, obrazy, różne ciekawości, prawdziwe muzeum, dywany na posadzkach i na schodach.
Usługa bardzo wielka, służba ogromna, sześciu lokai, którzy w zimie ubierani bywają w liberją koloru orzechowego, w lecie chodzą w nankinie. Widać ich wszędzie, na mieście, na wyścigach, na pierwszych przedstawieniach teatralnych, na balu w ambasadzie; imiona zaś ich zawsze zamieszczają w gazetach i wiecznie opisują, jak był ubrany pan margrabia lub pani margrabina. Wszystko to tylko dla blichtru, dla pozorów, bo gdyby panu margrabiemu zabrakło pięć franków, niktby mu zapewne nie pożyczył.