Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/217

Ta strona została przepisana.

żeby jej nie porzucił... Zaślubi ją, zaślubi! A to śmiechu warto!... mówił Joe i zaśmiał się do rozpuku.
Im więcej pił, tem więcej gadał, traktując swoją panią jak najgorszą kobietę.
Co do mnie mogę się przyznać, że mię nadzwyczaj zaciekawiła ta bogdanka p. Jenkins, która płacząc po kątach, błaga swego kochanka jak kata na rusztowaniu, i siedzi przy nim, obawiając się co chwila zdrady. Wszyscy myślą, że jest jego żoną, że ją otacza bogactwo i zbytek... Tymczasem śmieją się kobiety! Miła rzecz widzieć te wielkie damy w takiem djabelskiem położeniu, jakby były zwykłem i pomywaczksmi lub kucharkami!
Nasz stół teraz przedstawiał grono osób najbardziej zaciekawionych opowiadaniem Irlandczyka, który też dobierał coraz dosadniejszych wyrażeń dla ubawienia gości.
Każdy z kolei szukał w własnej pamięci również drastycznych scen i opowiadał je w sposób przesadzony, nieprawdopodobny. Wydobywano najbrudniejsze skandale, najwstrętniejsze sceny i obdzielano się nimi jakby wetami.
Szampan jeszcze bardziej rozgrzał głowy, dochodziło już do ekscesów. Joe zapragnął tańczyć swój taniec narodowy, na obrusie stolika.
Damy, za wyrzeczeniem najmniejszego choćby słówka, byle śmiesznego, śmiały się do rozpuku, inne szalały prawie, gdy je rozochocili dobrze podchmieleni goście. Padały, śmiejąc się, na stół i swymi wspaniałymi kostjumami wycierały wielkie kałuże wina rozlanego na obrusie.
Pan Louis wyniósł się najpierwszy, nie zwróciwszy na siebie niczyjej uwagi.