Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/233

Ta strona została przepisana.

na ból, nieustannie potrzebował pomocy lokaja, wspierał się z trudnością na jego ramieniu, udał się nawet wcześniej na spoczynek.
Nabob przypatrywał się z pewnem wzruszeniem tej twarzy wychudłej, barwy ziemi, której bladość żółtawą podwyższała jeszcze bardziej broda nadzwyczaj długa i gęsta, potem się nachylił, dotknął ustami jego czoła zlanego potem, i uczuł jak zadrżał. Nakoniec wyrzekł powolnym głosem, jak się zwykło mówić w rodzinie do jej głowy.
— Dzień dobry bracie!
Być może dusza tego nieszczęśliwego odczuła wrażenie obecności młodego brata, ale usta tylko poruszyły się i dał się słyszeć przeciągły jęk. Tak staruszka jak Nabob mieli łzy w oczach, nie przemówili jednak do siebie ani jednego słowa, zdławili boleść w piersiach; wobec tego okropnego szkieletu wszelkie skargi i wyrzuty byłyby bezsilne, gorzkie, odnawiające zabliźnione rany. Wszystko to już należało do przeszłości, do minionych dawno chwil a przyszłość była w ręku Boga.
Nazajutrz rozpoczęły się pierwsze przenosiny, jak się wyraził Nabob. Nadjechały powozy z artystami i artystkami; — jakaż to różnobarwność strojów, jaka dziwna mieszanina ubiorów i osób; — w wielkich butach, w wysoko napiętrzonych włosach w krótkich i długich sukniach. Po największej części grupę składały kobiety. Cardailhac uważał, że dla beya należało przygotować przyjemną niespodziankę, dobierając indywidua odznaczające się piękną budową ciała, i obliczem, oraz kunsztownem a wabiącem przybraniem się, stosując się w zupełności do zwyczajów przyjętych powszechnie w operze. Co tylko teatr posiadał najznakomitszego zebrało się w zamku Saint-Romans. Na czele artystów była Anna Férat, dzielna artystka,