Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/24

Ta strona została przepisana.

z większym była gustem urządzoną, aniżeli inne tego rodzaju pracownie artystyczne, w których pełno plam gipsowych, form i narzędzi najrozmaitszych bez ładu porozrzucanych, kóp gliny a nawet błota, czynią wrażenie nieporządnego podwórza. Tu natomiast odczuć się dawała w urządzeniu i miłym, umyślnym nieporządku, pewna kokieterja. W każdym kącie wspinały się aż do sufitu kujne rośliny, ściany przyozdobione były kilku dobrymi obrazami, poniżéj ustawiono na dębowych postumentach dwa lub trzy dzieła rzeźbiarskie Sebastjana Ruys, między temi zaś ostatnia jego praca, już po śmierci tu umieszczona i krepą przykryta. Pani domu, Felicja Ruys, córka słynnego rzeźbiarza, już także dla dwóch po mistrzowsku wykonanych dzieł ceniona — modelowała postać z jakiejś grupy. Obcisła bogata w fałdy amazonka z granatowego sukna uwydatniała piękną jéj postać, a głowa o miękkim, kruczym, pojedynczo uczesanym włosie przypominała szlachetny profil starożytnéj statuy. Ów zapał, owa naprężona uwaga, zachwycenie niemal, nieskończenie piękną ją czyniły. Za wnijściem Jenkinsa atoli znikł naraz ten urok.
— Ach, to pan jesteś, rzekła szybko, jakby ze snu zbudzona. Więc pan dzwoniłeś? Ja nic nie słyszałam...
Osiadający na pięknéj twarzy wyraz przesycenia i znużenia nie pozostawił ani śladu owéj przed chwilą jaśniejącéj wyrazistości i życia, pozostało tylko oko, którego sztuczny blask — perły Jenkinsa — przypominał.
— Ale któż widział tak pracować! zawołał doktor skromnym, przymilającym się tonem... To coś nowego co pani robi. Zdaje się, że będzie bardzo piękne.
Zbliżył i przyglądał się dopiero co naszkicowanéj, bezkształtnéj prawie jeszcze grupie, przedstawiającéj dwóch jeleni gonionych przez charta.
— W nocy wpadł mi ten pomysł... Zaczęłam już przed