Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/25

Ta strona została przepisana.

świtem pracować... Najmniéj pewno zbudowanym jest z tego mój biedny Cavour, rzekło dziewczę rzucając łaskawém spojrzeniem na psa jako model użytego, którego karłowaty służący w potrzebną ku temu celowi pozycją ustawić się silił.
Jenkm s zaczął ojcowskim tonem upominać, że niesłusznie czyni, tak nużącą pracą się obciążając.
— Pozwól pani, dodał, dotykając się jéj pulsu z dyskrecją duchownego — zapewne febra znowu.
Zaledwie się dotknął jéj dłoni, zawołała Felicja z giestem więcéj niż odpychającym:
— Ależ daj pan pokój — zostaw mnie pan tylko... Pańskie perły nie zmienią tego. Jeżeli nie pracuję, nudzę się tak, oh! nudzę się tak śmiertelnie, żebym sobie gotowa życie odebrać — myśli moje są wówczas tak ponure i mętne, jak woda tego szarego, leniwego strumyka... Oh! to okropnie uczuwać obrzydzenie do życia, które się dopiero rozpoczęło... Już do tego doszło, że zazdrościć muszę biednéj mojéj Konstancji, która całemi dniami siedzieć może, nic nie mówiąc, ale myśl jéj cieszy się... wspomnieniami... przeszłości. Ja — ja nie mam nawet kilku miłych wspomnień, któremi bym żyć mogła... nie mam nic... nic... tylko moją pracę.
Modelowała przytém z szalonym pospiechem, to foremką, to palcami, które od czasu do czasu zwilżała gąbką na sztalugach wiszącą. Zdawało się prawie, że wymawia tylko słowa, które jéj przypadek podsunął — bez myśli, nie stosując ich do żadnego słuchacza, tak nienaturalnym, tak dziwnym był ten wybuch narzekań z ust dwudziestoletnich, które w spokojnym stanie olympijski uśmiech bogiń przypominały. Jenkins był tém zaniepokojony, chochż całą swą uwagę zwrócił na dzieło rzeźbiarki, czyli raczéj na nieprzezwyciężony, przyciągający wdzięk samego dziewczęcia.