Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/254

Ta strona została przepisana.

Znajduje się tu około pięćdziesięciu domów z czerwonego kamienia, ściśniętych przy wielkiej dzwonnicy, zbudowanej, wedle włoskiego gustu, w zagłębieniu otoczonem olbrzymimi lasami, i niebotycznemi prawie skałami oraz pojedynczemi, kamienistem i wzgórzami.
Przez okno, przy którym zwykle pisuję, widzę wysoko płat błękitu nieba i otwory czarnej studni, na dole zaś, na małej, ograniczonej płaszczyźnie olbrzymi orzech, gdzie, jakby nie dość dla nich było cienia gdzie indziej, siaduje dwóch pasterzy przybranych w zwierzęce skóry i grających w karty, z opartymi łokciami na brzegach miejscowej fontanny.
Gra ich, to pospolita choroba tego próżniaczego kraju, którego mieszkańcy nie zbierają nawet sami zboża, ale sobie najmują ludzi z prowincji Luequois.
Dwaj biedni pastuchowie, których mam obecnie przed oczyma, nie znaleźliby zapewne w kieszeniach swoich ani jednego nawet liard’a[1], a przecież przed nimi leży kawał sera, owiniętego w liście winogronowe. Dwaj inni siedzą tuż przy nich nadzwyczaj zaciekawieni grą.
I oto wszystko, nie ma dokoła najmniejszego hałasu lub szelestu, wyjąwszy lekkiego szmeru jaki sprawiały krople wody spadające na kamienie, wykrzyku jednego z grających i głosu stłumionego po nad mają głową, na pierwszem piętrze, gdzie nasz przyjaciel rozmawia ze znakomitym Paganetti, który mu służy jako tłumacz w rozmowie z niemniej znakomitym Predigoriggio.
P. Piedigriggio (szara nogę) jest pierwszą miejscową powagą.

Jest to wysoki, barczysty sześćdziesięcio letni starzec, ubrany jako majtek, a trzymający się jeszcze

  1. Drobna, zdawkowa moneta francuska.