Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/255

Ta strona została przepisana.

całkiem prosto z długą, białą brodą, spadającą mu na piersi, w kapeluszu katalońskim barwy brunatnej; włosy ma równie jak śnieg białe, u pasa zaś wiszą mu wielkie nożyce, któremi kraje liście tytoniu jeszcze zielonego. Cała postawa tego człowieka jest wspaniała i poważna. Kiedym go raz pierwszy ujrzał przechodzącego przez rynek, ściskającego za rękę proboszcza i uśmiechającego się po ojcowsku do dwóch, graczów, nie domyślałem się, że to ów sławny bandyta Piedigriggio, który od 1840 r, do 1860 przebywał do Monte-Rotondo trzymając w przyzwoitem oddaleniu i poszanowaniu dla siebie wojska linjowe i żandarmerją. Dziś, dzięki prawu przedawnienia, z którego właśnie korzystał, chodzi sobie najswobodniej po ulicach, mimo siedmiu czy ośmiu morderstw, których świadkowie żyją jeszcze, używając nawet wielkiej powagi i wpływu na miejscową ludność.
Przyczyna tego następująca:
Piedigriggio ma dwóch synów którzy za przykładem ojca oddają się jego dawnemu rzemiosłu, trzy mając wszystkich w nielada postrachu.
Dotąd nie podobni do pochwycenia, bezkarnie plądrują okolice, jakto czynił ojciec ich przez lat dwadzieścia. Są zawsze przestrzeżeni w właściwym czasie gdy im zagraża niebezpieczeństwo; tak, że właśnie wówczas kiedy bandyci już są daleko, zjawiają się dopiero żandarmi tam, gdzie mogli ich byli schwytać.
Starszy z nich, imieniem Scipion przyszedł naprzykład przeszłej niedzieli na sumę do tutejszego kościoła. Nie można powiedzieć aby mieszkańcy sprzyjali im i z przyjemnością podawali rękę do uścisku, ale jednak boją się ich i tym sposobem pozwalają przebywać wszędzie bez niebezpieczeństwa.