Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/264

Ta strona została przepisana.

Jakkolwiek Nabob po pewnym przeciągu czasu już zupełnie zaprzestał czytywać podobne listy, to jednakże w umyśle jego zrodziła się wątpliwość; patrzył niedowierzająco na walczące z sobą namiętności, na plątanie się intryg nadzwyczaj misternych na owe sceny, grożące wytępieniem się wzajemnem wyborców, na te dziwne podejrzenia, na gorączkę głosujących, czując doskonale prawdziwość przysłowia: Jeżeli chcesz swemu nieprzyjacielowi dokuczyć, doradź mu, aby przy wyborach użył członków własnej rodziny.
Można sobie wyobrazić tedy, ze zupełnie nie oszczędzano Naboba i że ta gromada szarańczy postanowiła obedrzeć bez litości kandydata popieranego ich głosami.
Nic nie było komiczniejszego nad sposoby, jakich używano, aby wydobyć z Naboba pożyczkę.
Jednakże ludzie ci nie byli znowu tak bardzo niebezpieczni; całem ich usiłowaniem było chwytanie cygar jakiemi zapychali sobie literalnie kieszenie.
Mimo to, wybór kosztował bardzo drogo i były nadto, jeszcze inne okoliczności zaprawiające życie Naboba goryczą.
Do takich należały ogłoszenia w gazetach i plakaty wysyłane masami do Paryża, w ilości od 20 do 30 tysięcy, zaopatrzone w portrety, biografie, broszury i inne szpargały, mogące wywołać ogólne wzburzenie lub przychylność dla imienia proponowanego kandydata.
Już nawet na giełdzie poczęły obiegać bardzo nieprzychylne wieści. Czyliżby wymuszali je nieprzyjaciele Naboba, jak ów pan Hamerlingue, któremu Nabob wydał pieniężną a zaciętą walkę, pragnąc popsuć mu kredyt, co ma się rozumieć kosztowało znaczne sumy.