Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/268

Ta strona została przepisana.

Dzisiejszego wieczoru opuszczając ten dom, prześlę panu klucze.
Bo rzeczywiście oddalam się ztąd drogi mój opiekunie i przyjacielu, unosząc ze sobą szczere uczucie wdzięczności za to, com doświadczył i doznał od pana; a zarazem mocno rozżalony tem, że nie pozwoliłeś mi pan wynurzyć się osobiście, będąc zaślepionym w otaczających cię, mniemanych przyjaciołach i pomocnikach.
W tym stanie, jak obecnie, sumienie nie pozwala mi pozostać nadal świadkiem bezprawi, jakie się tu spełniają; uczciwość wzbrania milczeć, gdy zbrodnia z bezczelną twarzą przebiega ten gmach.
Byłem przytomnym wówczas, gdy spełniano najhaniebniejszą kradzież w pałacu letnim, byłem bezsilnym ponieważ nie mogłem zapobiedz dokonaniu występku.
Jestem pańskim przyjacielem, więc z powodu mej bezczynności, niemożności działania w pańskiej obronie obciążam moje barki i sumienie wspólną winą.
A wreszcie któż to wie, jak oddziałałaby na mnie atmosfera tego pałacu, jaki wywarłyby na mój umysł tak jawnie spełniane zbrodnie.“
List ten, który czytał powoli, z głębokiem zastanowieniem aż do podpisu, uczynił na Nabobie nieoczekiwane zgoła wrażenie i wpływ tak donośny, że zamiast udać się na spoczynek, poszedł natychmiast do apartamentu, w którym mieszkał jego młody sekretarz.
Zajmował on pokój znajdujący się na samym końcu apartamentów Naboba, który zarazem był i gabinetem do pracy.
Géry kazał tu ustawić sofkę, i od samego początku aż do obecnej chwili używał jej jako jedyne łóżko.
Wszyscy w domu jeszcze spali.