Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/272

Ta strona została przepisana.

pustki... zamiast przyjaźni. Jedna matka tylko, która mnie kocha jak syna, która jest ztąd daleko, a ty właśnie dla mnie jej miejsce zastępujesz... Nie, ty mię nie zostawisz samego pośród zbrodniarzy.
Gdybyś wiedział, ach to okropne, to trudne do zniesienia...
Wszędzie, gdzie się tylko obrócę, w klubie, w teatrze, widzę drobną twarzyczkę tej żmii... baronowej Hemerlingue, słyszę prawie echo jej syczenia, odczuwam zapach trucizny, jaką radaby mię poczęstować.
Wszędzie, gdzie się tylko zwrócę, spojrzenia pełne ironji.
Później zaś wszystko się rozchodzi, znika, jakby za zbliżeniem się nieszczęścia.
Dla tego równie i Felicja Ruys, w chwili ukończenia mojego biustu, wynalazła jakiś niespodziewany pretekst i nie posłała go na wystawę. Nie posądzam ją o złe intencje, ale przeczuwam w tem zawsze jakąś bezecną intrygę.
W tej zbliżającej się, że tak powiem, ruinie, najdrobniejszy wypadek, ma swoją doniosłość.
Biust mój na wystawie, dokonany przez tak znakomitą artystkę, więcejby mi pomógł, niż tysiące przedajnych głosów. Wszystko usuwa się z pod moich nóg, wszystko mię opuszcza, ale ty mię nie opuścisz, ty uznasz, że uczynić tego nie możesz.