Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/279

Ta strona została przepisana.

stosownie ubranym, jakimże sposobem ma się znaleść w towarzystwie znakomitych osób.
— Ależ łaskawy panie, proszę nie wymawiać się, będziemy tylko sami i Konstancja.
— Kochana Felicjo zapominasz, mówi Konstancja, o tym, który tu przyjdzie zaraz.
— Do licha! napiszę do niego, że obiad odwołany.
— To już chyba za późno.
— Broń Boże, dopiero szósta godzina. Obiad wyznaczony na godzinę w pół do ósmej. Niech mu natychmiast odniosą mój list.
Siada i pisze na rogu stolika.
— Jakaż to dziwna dziewczyna, mój Boże! mruczy baletnica zdumiona, gdy tymczasem Felicja zdaje się być oczarowaną nadarzającą się sposobnością obiadowania z Pawłem.
Daje list a potem mówi:
— Jestem niezmiernie zadowoloną, będziemy mieli bardzo przyjemny wieczorek. Uściskaj mnie Konstancjo... To wcale nam nie przeszkodzi chwalić twoje ciasta, i niezmiernie będziemy zachwyceni patrząc na ciebie, na twoją toaletę, która cię zupełnie odmłodziła.
Nie potrzebowała czynić nawet tego, bo baletnica przebaczyła temu miłemu szatankowi nowy ten wybryk oryginalności, Konstancja zgodziła się, jakkolwiek pozbawiona była sposobności pokazania księciu znakomitej swej toalety.
Rzeczywiście obiad przygotowany przez austryaczkę, jakby dla prawdziwych smakoszy, był pierwotnie przeznaczony dla osoby wysoko położonej. I wystawa stołowa również była wyszukaną. Poczynając od szerokoramiennych kandelabrów, a skończywszy na nadzwyczaj wybrednych po-