Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/28

Ta strona została przepisana.

— Ulica St. Ferdinand 68, na przedmieściu Ternes! — zawołał szybko się decydując i wskoczył do powozu.
Woźnica Joe do tego stopnia był zdziwiony tym rozkazem, że kazał go sobie po dwa razy powtórzyć, a nawet koń, kosztowne zwierzę z zupełnie nową, wspaniałą uprzężą, zawahał się, czy zadosyćuczynić żądaniu i popędzić w tę oddaloną część miasta, tak niepodobną do małéj lecz świetnéj widowni praktyki Jenkinsa. Pomimo tego wtoczył się powóz bez dalszych przeszkód na nędzną uliczkę wymienionego przedmieścia i zatrzymał się przed pięciopiętrową kamienicą. Była to ostatnia kamienica tej ulicy, stojąca w zupełném odosobnieniu, jakby na rekognoskowanie terenu przez towarzyszki wysłana. W około niéj place pod przyszłe gmachy, w téj chwili jednakże zarzucone mnóstwem strupieszałych belek, wielkich kamieni, przegniłych resztek okiennic i desek, słowem cmentarz — rumowisko całéj zniszczonéj i zapadłéj ulicy.
— Ponad wchodem poprzylepiana była nieskończona ilość ogłoszeń i obwieszczeń, a tuż pod niém i wisiało godło fotografa, pyłem pokryta i mocno nadwerężona szafka z fotografjami. Jenkins zatrzymał się przed nią. Czy słynny lekarz aż tu przyjechał, aby sobie kilka fotografii kazać zrobić? Niemalby to było można przypuścić, sądząc z uwagi, z jaką się tym piętnastu czy dwudziestu fotografjom przyglądał, które wprawdzie tylko jedną przedstawiały rodzinę, ale za to w najrozmaitszych pozach, grupach i sytuacjach. Rodzina ta składała się z starego jegomości, z skórzaną mapą pod pachą, w białym krawacie po samą brodę sięgającym i z potomków tegoż w rodzaju żeńskim, z kilku skromnie, czarno ubranych dziewczątek, z włosem utrefionym łub w lokach. Pomimo rozmaitéj kompozycji były to przecież tylko warjacje na jeden i ten sam temat — w całym zbiorze nie było innego mężczyzny oprócz owego starego jegomości w białym krawacie, żadnéj innéj przed-