Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/280

Ta strona została przepisana.

trawach; wszystko zdradzało wytworny gust i zdolności kucharskie autorki tej prawdziwie lukullusowej uczty.
Mało było wprawdzie przy niej srebra ale naczynia z prawdziwej porcelany, na którą składały się miasta takie jak stary Rouen, Sèwres i inne; były równie i kryształy holenderskie. Można tu było znaleść osobliwości, jakby zebrane przez wielkiego znawcę jedynie dla zadowolenia jego manji. Podawane zaś potrawy mogły odpowiadać wymaganiom smakoszów mających najbardziej zepsute podniebienie.
Z pospiechu jednak zapomniano o wielu rzeczach, i tak karafinka do oliwy nie miała koreczka, solniczka była z brzegu nieco popsuta, a za każdym razem wołano:
— Co się stało z musztardą? Gdzież podziały się widelce?
Ambarasowało to trochę pana Géry, ale ze względu na młodą gospodynię, nie dał poznać tego po sobie.
Gorsze przecież skutki pociągnęła za sobą ciekawość niewczesna, kto to miał być na tym proszonym, a tak wykwintnym obiedzie, dla kogo tyle zabiegów, taka nadzwyczajna uprzejmość i starania o dobór potraw i zastawy stołowej.
Ta myśl nie dawała mu spokoju, dręczyła go najokropniej.
Przytem, jak to się zwykle dzieje, gdy obiad ma miejsce w kółku zaufanych osób, Felicja była uprzedzająco grzeczną, nader uprzejmą i niezwykle wesołą. Nigdy jej jeszcze nie widział w podobnem usposobieniu, w podobnym humorze.
Wesołość ta przechodziła wszelkie granice, była prawie dziecinną i naiwną; Felicja zdawała się być zachwyconą, nie posiadającą się z radości, jak człowiek, który nadspodziewanie uwolniony został od wielkiego nie-