Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/284

Ta strona została skorygowana.

szatana, czułą i tkliwą... Ale patrz pan, jak ona jest dziś piękną, jak jest młodą dzisiejszego wieczoru.
Ożywiona sutą wieczerzą, światłem, Cremnitz w swej białej sukni, wsparta na krześle patrzyła na szklankę napełnioną winem Chateau-Yquem, którego dostarczyła piwnica jej sąsiada Moulin-Rouge. Wino uczyniło swoje, sprowadzając obrazy minionej przeszłości, owe świetne kolacje, jakie konsumowano po wyjściu z teatru, te baliki ożywione rozmową i wesołością dochodzącą nieraz do szału.
Felicja, która tego wieczoru zamierzyła podobać się wszystkim, zaczęła z wolna podsuwać Cremnitz wspomnienia, kiedy jeszcze była gwiazdą baletu, a mianowicie słysząc nie raz opowiadanie z ust baletnicy o Gizelli, o owacjach publicznych, i wizycie księcia w loży, o podarunku królowej Amalii, któremu towarzyszyły pochlebne bardzo wyrazy, wprowadziła biedną Cremnitz w jakiś stan ekstazy i ożywienia. Biedna wróżka uczuła się podniesioną na duchu, oczy jej zajaśniały niezwykłym blaskiem, uderzała takt zwolna swojemi cudownie maluchnemi i pięknemi nóżkami, słowem obejmował ją dziwny zapał.
Jakoż kiedy obiad skończono i wszyscy przeszli do salonu, Konstancja zaczęła z początku z lekka podrygiwać, potem wykręcać piruety, przyśpiewywać sobie pamiętną nutę i nakoniec za jednym susem, skoczyła aż na drugi koniec pracowni.
— Otóż będziemy mieli powtórzenie przedstawienia, odezwała się Felicja. Uważaj pan. Nie rzadko się zdarza coś podobnego, Cremnitz będzie niezawodnie tańczyła.
Rzeczywiście obraz to był prawdziwie uderzający i jakby czarodziejski.
W głębi, na tle wielkiej, obszernej pracowni, przyćmionej nieco, ponieważ oświetlały ją jedynie okrągłe okienka, a jak w obecnej porze przedzierało się przez