Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/296

Ta strona została przepisana.

się wynurzyć jej wdzięczność w wyrazach najbardziej wyszukanych, czułych i tkliwych.
— Jest to prawdziwe szczęście, prawdziwe dobrodziejstwo, jakiego doznałem dzisiaj od pani, jest to już poniekąd sława, gdy moje imię, połączone zostało z imieniem wielkiego jeniusza Francji, gdy moja mizerna osoba przyjęła udział w pani tryumfie; jest to wydana walka niskim, nikczemnym potwarcom, bo pani zapewne nie jesteś obznajomioną, jakie plotki obiegają na mój rachunek... Zaprawdę rzecz trudna do uwierzenia, rzecz niebywała, niesłychana... Radbym obrzucić złotem wykonawcę tego znakomitego biustu, radbym obłożyć diamentami jego autora...
Szczęściem dla poczciwego Naboba więcej podobno tkliwego jak wymownego, napłynął nowy tłum wielbicieli i adoratorów, którym zmuszony był ustąpić miejsca.
Rzeczywiście była to owacja przechodząca wszelkie możliwe granice, jeżeli porachujemy w to entuzjazm frenetyczny ożywiający tłumy, niezdolne oprócz wykrzyków uwielbienia zdobyć się na wyrazy uznania talentu; te tysiączne głosy podziwu, przemijające jak wiatr, to światowe okazywanie swego zadowolenia w ruchach i fiestach; gorące życzenia pozyskania choćby jednego spojrzenia wielkości artystycznej; te gładkie, eleganckie, misternie osnute frazesy; te ciepłe, serdeczne uściśnienia rąk rywali i antagonistów, towarzyszy, niektórych istotnie uczuciowych i szczerych, innych zaś umiejących tylko miękkim, delikatnym uściskiem ręki objawić swe uznanie, a kończąc na zwykłych i pospolitych frazesach, więcej podobno szczerych niż całe gromady mów i panegiryków.
Felicja słuchała tego wszystkiego spokojna, przekonana o swej wyższości nad tym tłumem kłamców i po-