Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/300

Ta strona została przepisana.

Panna Joyeuse rumieni się jak wiśnia, broni się uśmiechem szepcząc:
— Tak myślisz? W moim wieku. Dobra mama!
I podaje rękę ojcu, aby uniknąć bliższych przyjacielskich objaśnień.
Skoro Felicja spostrzegła oddalających się oboje młodych ludzi, kiedy nareszcie zrozumiała, o czem dotąd nie wiedziała wcale, że się kochają, zdawało się jej, że nagle coś runęło, że zrobiła się jakaś straszna pustka w około niej.
Potem uderzając nogą w podłogę, zniecierpliwiona, poczęła rozmyślać głęboko.
W każdym przecież razie, miał najzupełniejszą słuszność, że przełożył nad nią Alinę.
Alboż uczciwy człowiek ośmieliłby się bezkarnie poślubić taką pannę Ruys. Ona... ognisko domowe... rodzina — czy podobna? Jesteś dziewczyną nieporządną, szurgotem; moja kochana, nie powinnaś taką pozostać, jeżeli chcesz być czemkolwiek.
Dzień się kończył.
Tłumy ludu coraz bardziej poczęły znikać cisnąc się do drzwi.
Wszyscy byli zupełnie zadowoleni, nasyceni, a nawet przesyceni; jednakże obok tego rozgrzani, ożywieni, widokiem artystycznych utworów.
Wielki snop promieni słonecznych, jak zwykłe o godzinie czwartej po południu, oświecił ozdoby snycerskie okien; odbił się tęczą na piasku alei parkowych, blaskiem swym jaskrawym oblewając marmurowe figury, biusta, głowy, i twarze.
Felicja pogrążona w smutnych bolesnych myślach, nie dostrzegła tego, który się zbliżał do niej; wspaniały,