Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/303

Ta strona została przepisana.

Już też przypominając sobie o obietnicy danej Gery, spojrzał okiem pogardliwem po tej masie różnych pochlebców, tych pieczeniarzy w rzeczywistości, podszywających się pod wielkie ideje, i wyzyskujących go najhaniebniej.
Nazwał też margrabiego Bois l’Tolerymój kochany“, jakby mówił do ostatniego ze swoich zwykłych służących, nakazał milczenie zbyt wyraźnie gubernatorowi, którego gorliwość w popieraniu Naboba przybrała rozmiary skandaliczne; jednem słowem postanowił bądź co bądź oswobodzić się od tych wszystkich włóczęgów, którzy go kompromitowali, jeżeli, ma się rozumieć, nadarzy się do tego odpowiednia sposobność.
Naraz przeciskając się przez nagromadzone tłumy, Moessard, piękny Moessard, w krawacie biało-błękitnym, w żakietce, obciskającej zręcznie jego wspaniałą postać, zbliżył się do Naboba, który przeszedłszy salę tam i napowrót ze dwadzieścia razy, miał zamiar opuścić wystawę, i wsuwając mu rękę pod ramię — wyrzekł:
— Pójdziemy razem...
W ostatnim czasie Moessard, mianowicie od chwili rozpoczętych wyborów, zajął się głównie uregulowaniem głosów wyborczych na placu Vendome. Była to rola podobna do roli pana Monpavon, ale daleko czelniejsza, ponieważ kochanej królowej, nie miał sobie równego na torze idącym od ulicy Dronot do ulicy św. Magdaleny.
Tym razem jednak trafił na bardzo nieprzyjazną chwilę.
Ramie muszkularne, które usiłował uścisnąć odtrąciło go, a Nabob odezwał się doń tonem bardzo oschłym:
— Jestem niezmiernie zmartwiony, ale nie ma miejsca dla ciebie w moim powozie.