Wielka uroczystość na placu Vendome.
Na upamiętnienie swego wyboru, pan Bernard Jansoulet, nowy deputowany z Korsyki, wydawał wspaniały wieczorek, z posterunkami municypalnych strażników w bramach i u wejścia. Dwa tysiące zaproszeń rozesłano po Paryżu.
Z tytułu moich obowiązków stanąłem w przedpokoju celem wskazywania dalszych sal przybywającym dygnitarzom, których odźwierny, równie promieniejący blaskiem swych złotych galonów na mundurze, z potężną halabardą w ręku, przyjmował na schodach. Pierwszy raz byłem ubrany w wspaniały uniform, w jedwabne pończochy i w trzewiki ozdobne wielkiemi kokardami.
Jakież nieocenione postrzeżenia poczyniłem podczas tego wieczoru, jakież widziałem dziwne obejścia się między osobami równego stopnia towarzyskiego; wieleż zabrzmiało w moich uszach komplementów, w których szczerość nie chciało mi się dowierzać; wieleż odegrano komedyj przy wzajemnem spotkaniu się. Trzeba panom wiedzieć, że zacny Barreau umiał usposobić jak należy służbę, nakarmiwszy ją obficie i uczęstowawszy winem; oprócz tego, co chwila podawano nam poncz i inne napoje, a nawet lody.