Strona:PL A Daudet Nabob.djvu/31

Ta strona została przepisana.

szczasz nas, opuszczasz studja, niszczysz całą twoją przyszłość, aby się rzucić w Bóg wie jaką egzystencją i uchwycić się tego śmiesznego zarobku, który jest zwykłą ucieczką, ostatnim środkiem wszystkich moralnie i duchowo podupadłych.
— Uchwyciłem się tego zarobku, aby się utrzymać. W ten sposób mogę przynajmniéj spokojnie odczekać.
— Odczekać?! Czy może twoją literacką sławę? odparł Jenkins patrząc z pogardą na zapisane skrawki papieru na stole... Ależ to do niczego nie doprowadzi i dla tego robię ci następującą propozycją: Los ci sprzyja, otwiera formalnie bramę szczęścia przed tobą. Betlejemski zakład wszedł w życie; mój najpiękniejszy filantropijny sen przybrał rzeczywistości postać. Właśnie w tym celu zakupiliśmy pyszną wilę w Nanterre. Zarząd zakładu, miejsce dyrektora, postanowiłem oddać tobie. Toż to prawie książęce życie, pensja równająca się płacy pierwszego urzędnika ministerjalnego, a w dodatku miłe przekonanie, że się jest pożytecznym téj wielkiéj rodzinie ludzkości. Jedno tylko słowo z twéj strony, a zabieram cię z sobą do Naboba, do owego wspaniałomyślnego męża, który pokrywa koszta naszego przedsiębiorstwa. — Czy chcesz?
— Nie! odpowiedział młody człowiek tak stanowczo i ostro, że Jenkins na chwilę oniemiał.
— Otóż mamy... pomyślałem ja sobie już w drodze, że ty się na to nie zgodzisz. Ale mnie to odstraszyć nie mogło, gdyż moją dewizą jest: „czyń dobrze, choćby bez nadzieji w dobre skutki“ — a ja pozostaję wiernym mojéj dewizie. A więc nad szlachetną, zaszczytną i donośną pozycją, jaką ci proponuję, przenosisz życie awanturnicze bez celu...
Andrzéj milczał, ale milczenie to dość wyraźnie przemawiało.
— Miéj się na baczności... Ty znasz doniosłość twego